Po trzech tygodniach zmagań lustrzane drzwi do szafy zawisły. Przebyliśmy długą drogę, prowadzącą przez Radości Małe, Irytację Mazowiecką, Gniewki Warszawskie i Suchą Bezsilność. Boję się publikować ten post, aby jutrzejszy ranek nie przywitał mnie kolejną rysą, mknącą z leniwą skutecznością na północny-wschód tafli. Dziennik podróży zapamiętał jednak kilka smakowitych kąsków. Zebrałem je na peronie Radości Małych, nieświadom dalszego biegu wydarzeń.
(Podczas montażu stolarz przewraca szklankę, rozlewając herbatę na świeżo malowaną ścianę)
Wpis 1:
Dobrze, że to nie była szklanka z benzyną, a pan J. nie pali.Wpis 2:
Słyszałaś? Teraz wyjął obcążki do paznokci, aby zabić stres... zastrzyk z adrenaliny zrobił swoje.Wpis 3:
O jeziuuuuuuuuuuu, chyba obciął sobie kciuka.Wpis 4:
Chyba przestał oddychać... idziemy? Nieee, dalej obcina paznokcie.Wpis 5:
Strasznie sapie... i dyszy. Lepiej niech się uspokoi bo będzimy mieli lustra zaparowane i jeszcze klej biurowy puści. A może na oddech skleja...Wpis 6:
Mam nadzieję, że nie liczy od chuchnięcia.Wpis 7:
Dziś śpię poza domem. Dołączysz?Wpis 8:
Jak poprosi o drugą herbatę... to go trochę przetrzymaj, albo rób mu w małych kubkach... albo wystawiaj mu na balkon... albo powiedz, że przy windzie stygnie.Wpis 9:
Zabiłaś go? Boże, boże co my zrobimy z ciałem... teraz już na pewno nie wrócę.Wpis 10:
Rozpuścimy go w jego własnych rozpuszczalnikach.Wpis 11:
Nie dawaj mu herbaty... sam się wykończy.