Tchnąłem ducha przez opuszki palców. Powstał, rozejrzał się i splunął. Zrzucił strzępki kodu z ramienia. Stoi. Taki mały Typer Shark ;-) Jak go wykorzystam - nie wiem. Już go jednak pulubiłem.
25.03.2009
10.03.2009
Świadectwo
Biada... biada... biada...
Po trzykroć - Biada!
Wy wszyscy, którzy śmiecie pysznić się znajomością ksiąg świętych!
Porzućcie wiarę, albowiem prawda was przerośnie!
Dziś stanęła przede mna.
Nie ma pary oczu - lecz par ziarnistych krocie.
Nie rogów ostrych kształt przeraża - pomiędzy rogami się rozłożyła.
Nie siarki woń poraża zmysły - to raczej pochodna metanu.
Nie pysk włochaty twarz ludzką lękiem wykrzywia - to brunatna jego blikość zmiękcza odwagi zwieracze.
Nie mówcie mi, co to Szatan, Bestia... ni liczbą ich znamion nie straszcie.
Świadectwo wam daję - widziałem Szatana...
opuścił to ciało niewinne...
bo kupka to zła być przecież nie mogła...
Po trzykroć - Biada!
Wy wszyscy, którzy śmiecie pysznić się znajomością ksiąg świętych!
Porzućcie wiarę, albowiem prawda was przerośnie!
Dziś stanęła przede mna.
Nie ma pary oczu - lecz par ziarnistych krocie.
Nie rogów ostrych kształt przeraża - pomiędzy rogami się rozłożyła.
Nie siarki woń poraża zmysły - to raczej pochodna metanu.
Nie pysk włochaty twarz ludzką lękiem wykrzywia - to brunatna jego blikość zmiękcza odwagi zwieracze.
Nie mówcie mi, co to Szatan, Bestia... ni liczbą ich znamion nie straszcie.
Świadectwo wam daję - widziałem Szatana...
opuścił to ciało niewinne...
bo kupka to zła być przecież nie mogła...
9.03.2009
Nie jestem taki zły
Zdarzało mi się pisać częściej. Krótkie uszczypliwe uwagi, komentarze, zasłyszane żarty, anegdoty.
Oblekałem jad w kokon słów i zamieszczałem na Blogu-ducha-winnym. Przeszłość.
Dzięki córce mogę być zły naprawdę.
Wcieram w jej delikatną skórę brunatną maść. Z chitynowych pancerzyków chrząszczy. Tych największych. Niezbyt skwapliwie wymieszaną z błoniastymi fragmentami skrzydeł nietoperzy.
Zakładam jej śpiochę, model Dante Nr 9. Wysłaną puchem z owoców dzikiej róży; tym samym, który wrzucany za koszulę, przyprawiał o łzy szczęścia uliczne koleżanki wieku szkolnego.
Śpiewam jej. Ochrypłym głosem wiarusa alkoholika zszywam ciszę z połaci krzyku. Te najsmutniejsze wojenne historie.
O śmierci, niedoli, bólu...
...wtedy zasypia... i słodkim uśmiechem rozpruwa mój tanią czernią podbity płaszcz.
Oblekałem jad w kokon słów i zamieszczałem na Blogu-ducha-winnym. Przeszłość.
Dzięki córce mogę być zły naprawdę.
Wcieram w jej delikatną skórę brunatną maść. Z chitynowych pancerzyków chrząszczy. Tych największych. Niezbyt skwapliwie wymieszaną z błoniastymi fragmentami skrzydeł nietoperzy.
Zakładam jej śpiochę, model Dante Nr 9. Wysłaną puchem z owoców dzikiej róży; tym samym, który wrzucany za koszulę, przyprawiał o łzy szczęścia uliczne koleżanki wieku szkolnego.
Śpiewam jej. Ochrypłym głosem wiarusa alkoholika zszywam ciszę z połaci krzyku. Te najsmutniejsze wojenne historie.
O śmierci, niedoli, bólu...
...wtedy zasypia... i słodkim uśmiechem rozpruwa mój tanią czernią podbity płaszcz.
Subskrybuj:
Posty (Atom)