Tchnąłem ducha przez opuszki palców. Powstał, rozejrzał się i splunął. Zrzucił strzępki kodu z ramienia. Stoi. Taki mały Typer Shark ;-) Jak go wykorzystam - nie wiem. Już go jednak pulubiłem.
28.12.2008
26.12.2008
22.12.2008
Przesilenie
20.12.2008
12.12.2008
6.12.2008
Zmiany programowe
Ledwie tydzień temu A. wykreowała nowy telewizyjny show - Jak oni strzelają... kiedy ja spoglądając dziś w program widzę - Niania... Pochwowa wysypka.
Żona pyta męża
M: (przesiadujący na uboczu w trakcie trwania thrillera) Tak. Ja nie mogę oglądać tylko o duchach i o mokrych dzieciach. A zwłaszcza o mokrych dzieciach z dużymi oczami.
5.12.2008
2.12.2008
29.11.2008
Żona pyta męża
M: (Nie przeczuwając w jak niebezpiecznych czasach mu żyć przyszło) Pewnie.
Ż: O dwudziestej - "Jak oni strzelają".
M: ?!
Ż: ...śpiewają.
M: Uff
28.11.2008
Idzie tata
Łapie mój dotyk, jak nietoperz wędrujące przez noc tłuste owady.
Dotyka mnie. Przyczaja się i znów czeka, jak na smakołyk.
To nic, że nie mogę jej jeszcze przytulić - oboje znamy Łączniczkę. Umawia nas na spotkania, organizuje wszystko, i w odpowiednim momencie mówi - "Zaraz przyjdzie tata". I tata idzie.
26.11.2008
Sea Devil
Są chwile kiedy mamy okazję być świadkami ponownych narodzin rzeczy.
Czy dziś, podnosząć widelec z miski wypełnionej na wpół zaschniętą śmietaną, wiedziałem że nadaję formę równoległym bytom?
Czy kiedy trzymając łyżeczkę wyjętą z herbaty mogłem przypuszczać, że tylko sekundy dzielą mnie od Jego narodzin? Nie. Chciałem tylko odcisnąć ślad oka. Kiedy po chwili kropla bursztynowego napoju zlała się w calość z kremowym ciałem miałem już pewność. Twór istniał już w momencie narodzin myśli - pomysłu sztucznego oka. Stałem się tylko przekaźnikiem - małym kuchennym bogiem, który porzucając szczątki obiadokolacji tworzy świat od nowa.
Na tym kończę, odcinając się tym samym od pomówień przyjmowania twardych narkotyków.
24.11.2008
23.11.2008
A gdyby Potter oznaczał Pistację, ...i był kobietą
Anka Pistacja i Komnata Laskowych
Anka Pistacja i Więzień Alergii
Anka Pistacja i Czara Nerkowca
Anka Pistacja i Zakon Fistaszka
Anka Pistacja i Semiorzechowy Książę
Anka Pistacja i Włoskie Haluny
22.11.2008
...takie słyszy się rozmowy
Sprzedawca (mężczyzna ok. 25 lat): Mhm...
Pół koleki oczekuje w napięciu na rezultat śledztwa.
Kupująca przyozdabia twarz uśmiechem. Wstydliwym uśmiechem aktora monodramu.
Jest jednak coś w jej oczach, na skupionej, lekko rozpromienionej twarzy. Siła. Siła i pewność własnych przekonań.
Czekamy.
S: Nic tu nie ma.
Porażka? Jak wiemy - jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o Chiny.
Wygładzające się rysy sprzedawcy zapalają kaganek nadziei.
S: Mam! Niemieckie... Made in Hungary - Wprodukowano w Niemczech.
Chciałem coś powiedzieć... słów zabrakło.
K: To chyba węgierskie?
S: Może i węgierskie... i tak trzeba wyparzyć.
Chciałem coś powiedzieć... słów już dawno nie było.
11. Nie wyrzucaj
Przez lata mówiłem - Bruce Willis.
Lata jednak mijają, gusty ulegają zmianom.
Dziś, po namiętnej nocy, na kolejną propozycję zareagowałym: "Bruce, boli mnie głowa... Pozwól mi jeszcze trochę pospać."
Obejrzeliśmy z żoną "Quantum of Solace". Daniel Craig, dumny następca jedynego prawdziwego Bonda - Seana Connery.
Cóż można powiedzieć?
"Daniel, bierz... to nic, że boli..."
21.11.2008
A: ...
M: Myślałaś, że nie zauważę?
A: (Wracając do dziesiątej obejrzanej wersji etiudy baletowej Umierającego Łabędzia, i dwudziestej wersji jednej z etiud Jeziora Łabędziego) Tak...
M: ...
Są chwile kiedy czuję się tak wypatroszony z poczucia wyższego piękna.
20.11.2008
(Odwrotna) proporcjonalność filmu
- Sprawność aktora jest odwrotnie proporcjonalna do głoszonej przez niego świadomości roli
- Ilość zapasów na planie jest odwrotnie proporcjonalna do potrzeb
- Nieznajomość tekstu jest wprost proporcjonalna do dynamiki sceny
- Lęk przed strzałem jest wprost proporcjonalny do ilości kroków od strzelającego ci w plecy
- Lepkość krwi jest wprost proporcjonalna do ilości dubli
- Chłód bycia martwym jest wprost proporcjonalny do czasu bycia martwym
18.11.2008
Nie mój styl
M: Wie Pani, to raczej nie mój styl.
S: Będę więc potrzebowała Pana wzrost, obwód klatki... a jakieś koszule?
M: Hmm... bordowo-czarna, czarna...
S: Nic jasnego? Jakiś prążek?
M: Wie Pani, to raczej nie mój styl.
S: To jak pan chodzi ubrany na codzień?
M: T-shirt, bluza...
S: A kurtka? Jaką kurtkę Pan nosi?
M: Hmm... płaszcz... długi, czarny, skórzany płaszcz.
S: Ale bardzo długi?
M: Styl a'la wczesne gestapo.
S: A buty? Jakieś pantofle? Półbuty?
M: Wie Pani, to raczej nie mój styl. Kowbojki (cowboyki?) noszę.
S: A jakie te kowbojki? Ścięte? Z czubem?
M: (Wie Pani... eh..) Ścięte, ale delikatnie ścięte... raczej półokrągłe czuby.
S: Czarne, ścięte... matowe?
M: Tak, matowe.
S: To dobrze.
Dobrze, bo taki mój styl.
15.11.2008
Analiza
Na pierwszym miejscu: "Lewatywa" i "Przypowieść o sukach".
Kurwa, co za społeczeństwo...
12.11.2008
11.11.2008
5.11.2008
Agent 08
Przesyłam maila - "Nowy numer. Linia czysta. Akceptuję termin".
Przez rok w ukryciu. Jej Gwiazdorska Mość znów prosi o służbę.
"Jak ja mu się pokażę?" - "Dlaczego?" - pyta żona.
"Przecież ostatnio przegoniliśmy go z jego własnego miejsca w expresie do Krakowa. Czy porucznik Borewicz potrafi wybaczać?"
Wszystko zależy od misji jaka mnie czeka.
Czy znów gwałciciel? Skrytobójca?
Czy są zdecydowani? Czy tylko odczytam krótką kwestię do kamery i się pożegnamy?
Za dwa tygodnie "propozycja do jednej z głównych ról w odcinku" stanie się faktem lub pożółkłą kartą z archiwum IPN.
31.10.2008
Pancerne kobiety
Nie wierzę w wiarygodność oświadczenia: "Wolę Lidkę". I tak wszyscy w snach brali Marusię.
Dla mnie Lidka jest kobietą od poniedziałku do piątku...a Marusia - weekendowy deser.
Poza tym, jak to skomentowała siostra, a siostry wiedzą:
"Marusia jest tylko na niedziele, bo jak ją bedziesz brać częściej to umrze."
24.10.2008
Nieodparte parcie
Żona może przeć jedynie mentalnie. Mąż wręcz przeciwnie.
"Proszę włożyć piłkę pod koszulkę męża" - Gdybym wiedział, że będę dziś rodził założyłbym coś bardziej obszernego.
"Jak idzie mężowi?". Oczy, którą mówią. A mówią: "Kiepsko". "Poprzyj jeszcze trochę - nabierz powietrza, wstrzymaj, przyj, popuść..." Jeszcze kilka sekund a dotrzymam kroku poleceniom.
Piłka wciśnięta pod koszulkę, zaciśnięty pasek od spodni, świeżo wchłonięty kurczak, zapieczony z gruszkami... Niebezpiecznie.
Czego się nie zrobi aby choć raz w tygodniu żona miała wrażenie, że to ona czuje się lepiej.
19.10.2008
9.10.2008
SzR
Wbrew pozorom to nie fragment niemieckiej telepornonoweli.
Nie jest to również wolne tłumaczenie podręcznika kamasutry ani podsłuchane przez ścianę sypialni wyznanie kochanków.
Tak oto przebiega nowa edukacja. Prawo jazdy kategorii R. Szkoła rodzenia.
Nauka oddychania zaliczona.
5.10.2008
Lepkie wykształcenie
Lepiej w nocy z topielicą,
niż przed ołtarz z nałożnicą
Żona: No, to znów będziesz miał poparcie emerytek.
Ja: Emerytki!? Przecież poparłyby tym samym sodomię.
Żona: Eh... sodomia to seks faceta z facetem.
Ja: Hmm... chodziło mi o gomorię.
Dobrze, że choć jedno z nas wykształcone.
2.10.2008
Nosferatu
Poniżej zlepka rzeczowników, przymiotników oraz cytatów, najlepiej oddających atmosferę wieczoru.
"Pan dalej nie jedzie, w lesie grasuje diabelski wilk". Przebitka. Na przefiltrowanym na niebiesko "nocnym obrazie" zagubiona hiena pyta - "Co ja robię w lesie?". Echo nic nie odpowiada. Sala skanduje szeptem "Hiena.. hiena.. hiena...".
"Pana żona ma piękną szyję". Uroczy, wampiryczny fetyszyzm.
Przez pierwsze dwa akty dwie połączone orkiestry, polska i niemiecka, gonią obraz... jest dosłownie sekundę, dwie przed nimi. Rozpraszają. Właścicielka pięknej szyi twierdzi, że niezauważalnie. Swoją drogą - wciąż nie wiem jaki ukryty znacznik pozwala na synchronizację. Udaje się to w pełni w trakcie trzeciego, czwartego aktu. Jestem zachwycony kiedy równocześnie z uderzeniem zegara śmierci na ekranie rozbrzmiewa dźwięk talerza z "kanałowej" (skanalizowanej?) orkiestry. Skupiony na tym fakcie liczę uderzenia. Dzyń, dzyń...jedenaście, dwanaście,... trzynaście ?? Błąd w partyturze? Pomyłka muzyka? Może specyfika zegarów na transylwańskich zamkach?
Wiara w widza. Ten sam list odczytany dwukrotnie - w trakcie pisania oraz u adresata - brudnostopej Elleny.
Niemiecki romantyzm. Ukochana wśród wydm... krzyży.
Gardło zaczyna atakować chłód. Po sali rozbrzmiewa pomruk odchrząkaczy... nasilający się w chwilach zwiększonej emisji ciemnego światła (lub jak kto woli - zmniejszonej absorpcji jasnego cienia). Pierwsze skutki obcowania z mrocznym dziełem mistrza Murnau?
Nosferatu mknie przez zadżumione miasto z ulubionym modelem trumny pod pachą. Narodziny wzorca skradającego się szpiega. Cień na ścianie umacnia w przekonaniu obcowania z oryginałem przyszłych scen grozy w leksykonie horroru.
"Komary to prawdziwa plaga tutaj. Ukąsiły mnie na szyi dwa obok siebie".
Piękne.
1.10.2008
Żona pyta męża
Ż: Kogo mamy znajomego w Pensylwanii?
M: Pewnie jakiegoś wampira.
Ż: To chyba w Transylwanii.
M: Może na wakacjach.
28.09.2008
Zestrzelić kozę
Wojna na moje i mojsze racje.
Skąd wiemy czy stado kóz w ładowni to ucharakteryzowany materiał C4 czy po prostu stado kóz w ładowni?
Załóżmy, że jest to wyjątkowo wiarygodna charakteryzja - meeczenie, wypełnione ciepłym mlekiem nabrzmiałe wymiona, trykanie rogami o poszycie kadłuba.
Kto znajdzie czas aby gładząc się po brodzie zapytać: "Kozioł powiadasz?"
Kto wyczuje subtelny smak heksahydro-1,3,5-trinitro-1,3,5-triazyny w mlecznym substytucie?
A kiedy wypełnią się dni, uczniak sparafrazuje słowa poety:
Nam strzelać do kóz kazano, wstąpiłem na działo*
I spojrzałem na pole**; nie strzelę... wymię wymiętolę
* - zaszłość historyczna (czyt. chwyciłem za klamkę)
** - krakowskie uproszczenie rzeczywistości (czyt. na dwór, na zewnątrz)
27.09.2008
24.09.2008
18.09.2008
Tower
Mój ulubiony fragment... począwszy od 8 minuty nagrania; egoistyczne ucho.
Improwizacja na hi-hat, ride i puste statywy.
13.09.2008
Kiosk Ruchu dla zdrowia psychicznego
Sprzedawczyni: Ulgowy?
Ja: Nie, normalny.
S: Normalność... kosztuje dziewięć złotych.
Czyżby emerytowana finansistka-psychiatra? A może kobieta uznała, że powinienem zainwestować w siebie? Tak czy owak - nie jest to wygórowana cena.
8.09.2008
Lewatywa
2.09.2008
Sentymentalizm hutnika
Nie było cukierków... będzie film.
Odgrzebał się sam... wewnętrzną grą w skojarzenia. Butcher - badger.
Wstajemy od kompa. I zaczynamy przysiady: "badger, badger, badger..."
22.08.2008
Zapory
A: Eee, ale to nie są takie idealne pajęczyny tylko takie pozrywane. Ja raczej myślałam o soplach.
M: No dobrze. Powiesiłabyś je w oknach i... co by nie wchodziło? Bałwany?
Evil Elvis - pierwszy longplay
Jako jeden z pierwszych miałem okazję przesłuchać pełny materiał z błękitnego krążka.
Jako komentarz przytoczę dwa fragmenty dwóch różnych rozmów.
(10:26:06 AM) M: przesluchalem juz 20 min...i brzmi to jak motyw z filmu..kiedy glowny bohater jest bardzo smutny albo cos wlasnie stracil
(10:26:28 AM) A: tak, chec do grania
[...]
(10:32:22 AM) M: 24 minuta...glowny bohater znalazl 10 zlotych..cieszy sie...slonce wychodzi zza chmur...napisy koncowe
--
M: ten (material) jest dosc "ciezki", taki pustynny, kiedy zamiast pieknej fatamorgany piach w oczy
A: ...z pogonia w tle, fajoskie, taki ciezki ambient
21.08.2008
16.08.2008
15.08.2008
Negatywny
Chyba się rozpłaczę... mój pierwszy negatywny komentarz. A chciałem tylko wprowadzić rzymski sznyt do swojej garderoby...
Alert24
K: Eeee... to dzieci się bawią. Wsadzasz wodę w torebce do zamrażarki i gotowe. Rzucasz sąsiadowi w szybe. Robisz zdjęcie. Wysyłasz do gazety... bo łatwiej jest zrobić grad niż dwugłowego cielaka.
13.08.2008
11.08.2008
Wstydliwy Elvis
Wystarczy jednak zamknąć czterech mężczyzn w studio nagraniowym. Podłączyć mikrofony do wszystkiego co jest warte nagłośnienia. Zdjąć ze ściany kawałek dykty zasłaniający TFUrców przed światem szołbiznesu... i zapytać: "Jak się nazywacie?" - "Hmm..Hem..Yyy...E..no..Evil...Evil Elvis."
I tak się kończą udane próby (bycia Złym).
31.07.2008
Córeczka
Zakłady bukmacherskie na korzyść chłopca. Anka aż zacierała ręce na samą myśl wymyślnej kolacji, która była stawką w tej rozgrywce. Wygrałem. To jednak nie ze względu na dobrze wypieczonego steka pojawiły się w oczach łzy. To co kiedyś nazywałem wzruszeniem jest mała namiastką uczucia, które towarzyszy tej chwili.
Jesteśmy w połowie drogi. Początek piątego miesiąca. Czekanie ma już jednak imię... Sonia.
30.07.2008
29.07.2008
To nie dom
Chwilowo grzecznie transportuję je na balkon. Pierwszy pasikonik... drugi pasikonik... trzeci pasikonik...
Kiedyś (niedługo) jednak cierpliwość moja się skończy... i polecą zielone ciałka siłą grawitacji niesione.
27.07.2008
Speakable
Sama rozgrywka z komputerem staje się dość nudna, kiedy po kolejnych partiach "Black wins!" wyśmiewa moje umiejętności Anty-Rubinsteina. Postanowiłem wprowadzić element high-endowy - kontrola głosem. Po piętnastominutowej kalibracji głosu, udało mi się w końcu odczytać prawidłowo kilkanaście wymaganych fraz. Rozpoczynamy partię - "Połn dżi tu tejks dżi tri... Pałn dżi tu tu dżi for, Pałn i tu tu i tri, Najt dżi łan tu ef tri, Najt dżi łan tejks ef triii..." - nawet jedna figura nie zmienia swojego położenia na szachownicy.
No cóż, zdolności lingwistyczne w tej rodzinie zawsze były (i są) domeną kobiet. Nie poddaję się jednak. Kofiguruję "słowo klucz", umożliwiające przyjęcie polecenia przez komputer bez przytrzymywania klawisza. Pierwsza próba. "Leon, kuit from czess"... "Lion, kuit de czes"... "Ljon, kłit from czes". Porażka. Wybór drugiego słowa trwa o wiele dłużej. Computer - domyślne, ale banalne. Apple - nie przesadzajmy z tym trendseterstwem. Machine - zbyt pachnie skórą i lateksem. Listen - trafiony.
"Lisn, ołpen de czes"... bzzik. Ta da! "Lisn, kłit from czes"...bzzzik. Ta da! "Lisn, ołpen de czes"... bzzik. Ta da! Po serii dwudziestu powtórzeń musiałem przestań, łzy śmiechu same cisnęły się do oczu.
Człowiek potrafi być wyjątkowo głupi w zestawieniu z maszyną, zwłaszcza kiedy jej niedoskonałość wymusza na nim głupotę jego zachowań.
21.07.2008
Evil Elvis, czyli z notatnika perkusisty
Ojca Tadeusza Polskę orły obesrały
Grajmy psychodelię póki Elvis zły
Rymy z metra (cięte) na kartce powstały
19.07.2008
Mroku dwie twarze
Przeczytałem dziś Black Hole Charles'a Burns'a. Kreska zbyt "cienka" aby obronić literacki przekaz. Przekaz naiwny. Franca wynaturzająca ciała nastolatków. Na tle choroby - walka o uczucia.
Życie codzienne jako narkotyczno-alkoholowa marmolada, z której nie byłem w stanie wygrzebać ani piękna ani odrazy. Komiks na tyle ciekawy na ile może być ciekawe oglądanie grupy nastolatków pod blokiem.
Oglądanie dzień po dniu. Oglądanie przez rok. Oglądanie jak bardzo wypryski na twarzy są w stanie odizolować jednostkę. Odsunąć jego od tej najbardziej wypomadowanej na osiedlu. Odsunąć ją od tego z najgrubszym... łańcuchem.
Zmiany fizjonomii jeżeli miały przerażać - bawią, jeśli miały pachnieć perwersją - wywołują uśmiech politowania.
Czerń zbyt różowa.
Sztuczność człowieka potrafi oślepić jeżeli zestawi się ją z życiem robota.
Wczorajszy seans WALL-E.
Nie, nie zamierzam zamienić tego bloga w notatnik recenzenta.
Kilka luźnych uwag.
Rasa ludzka przedstawiona jako wypaczona przez rozwój technologiczny masa. Masa niezdolna do poruszania się o własnych siłach. Zbiorowisko pozbawione świadomości otaczającego je świata. Mięśnie ustępujące na rzecz tłuszczu. Reklama wypierająca sztukę. Ekran zastępujący twarz drugiego człowieka.
Bajka? Może. Wzruszająca? Owszem. Postawiony przed wyborem spędzenia czasu z wytworem błyskotliwości Pixaru oraz dręczącym mnie krówkowatością ciągnięcia Otworem, wybieram... and the winner is... WALL-E.
Jedna z wisienek na torcie - zakończenie ładowania baterii Walle'go sygnalizowane dźwiękiem startowym komputerów Mac. Ukłon twórców w stronę producenta wykorzystywanego sprzętu/oprogramowania? Popieram ;-)
...i jeszcze jedna wisienka, którą zbyt łatwo przeoczyć, kiedy pani sprzątająca dyszy z miotełką nad ostatnimi widzami opuszczającymi salę. Zakończenie filmu jako kalejdoskop epok w sztuce i technologii. Od hieroglifów, przez impresjonizm, postimpresjonizm... po gry komputerowe.
14.07.2008
13.07.2008
Płonie niebo
Na jedno kliknięcie migawki kilka(naście) uderzeń. Nie ma ulic. Potoki. Nie ma spokoju. Ryk. Nic nie ma. Jest tylko burza.
1.07.2008
28.06.2008
Siostra informuje brata
27.06.2008
Front wyzwolenia renglody
Rengloda najsłodsza jest
Renglody jem od dzieciństwa
Nie daj się renklodą zwieść!
Renkloda - pień zwalonego drzewa nad rzeką Ren (przyp. autora)
24.06.2008
Zasłyszane między garażami
Dziadek2: No, jeszcze żyje.
Dziadek1: Co u ciebie słychać?
Dziadek2: Byłem w weekend na działce.
Dziadek1: A ja byłem u ciebie w niedziele, ale chyba byłeś na działce.
22.06.2008
Żona pyta męża
13.06.2008
1.06.2008
Elvis has left the building
No nic, czekamy. Jak tu nie kochać króla?
31.05.2008
Koniunkcja planet w Las Vegas
W roli Wenus wystąpi Magdalena Wiśnios, w roli Marsa - Bjoern Schaefer.
To niezwykłe wydarzenie będzie transmitowane na żywno, dzięki uprzejmości obserwatorium astronomicznego Graceland.
Poniżej podaje dane dostępowe dla wszystkich astro-love-amatorów.
Strona obserwatorium
(dla niewtajemniczonych, potocznie nazywanego Kaplicą)
http://www.gracelandchapel.com/
Dane do wprowadzenia w cyfrowych teleskopach:
Azymut: http://gracevid.bannerview.com/weddings/
Położenie planet w momencie rozpoczęcia zjawiska:
Groom's Last Name: Schaefer
Groom's First Name: Bjoern
Bride's Maiden Name: Wisnios
Bride's First Name: Magdalena
Date of Ceremony: 05/31/2008 (mm/dd/rrrr)
Wywiad astronomiczny donosi, że podczas zrównania się linii planet będą słyszalne dźwięki... do złudzenia przypominające muzykę Króla... Elvisa. Z niecierpliwością czekamy na potwierdzenie faktu, że kulminacyjnemu punktowi połączenia zawtóruje "Viva Las Vegas". "Love me tender" o 5:00 rano może wywołać efekt chwilowego rozmarzenia i nostalgii; skutki powinny ustąpić po kilku minutach. Uprasza się wszystkich obserwatorów o ostrożność i panowanie nad emocjami.
Depeszę kończę słowami, znanej wszystkim miłośnikom nieba, przyśpiewki:
"Niech im gwiazdka pomyślności nigdy nie zagaśnie..."
A z tymi, którzy akurat nie będą na morzu lub w przestworzach, wznoszę toast: "A kto z nimi nie wypije... tego Elvis trzaśnie"
29.05.2008
Sprzedawca snów
Niektóre jednak warte są tego, aby uwiecznić fakt ich śnienia.
Nie często przecież jest się kucharzem na okręcie wojennym klasy niszczyciel, który należy do... Pana Kleksa.
28.05.2008
Zasłyszane w kolejce
K2: Zakochana.
K1: Bardzo, bardzo?
K2: Very, very.
K1: Czyli chora.
K2: Ale psychicznie...
No comment.
26.05.2008
Jedzenie bogów
Ambrozję i niebiańskie manny można rozdać. Zarządzam zmianę mitycznego menu.
13.05.2008
W krainie EOstworów
Czy to udko w locie świerszcza?
Ja nie zmyślam, to galeria jest pokarmów
W szklanym domu boa-węża.
8.05.2008
Agitator
Witaj Marcin,
Rozpoczęło się głosowanie w ramach Misji! Powiadom rodzinę i znajomych o swoim zgłoszeniu, aby i oni mogli na Ciebie zagłosować.
Oto link do Twojego zdjęcia:
http://ta.canon-europe.com/?pg=gallery&cc=pl&lc=pl&photo_id=foto48177e563e29a
Powodzenia!
Niech informacja stanie się siłą.
Niech słodycz, pozowanie i geriatria nie zatryumfują!
Do urn! Naprzóóóóód...
27.04.2008
26.04.2008
Kto ma dłuższego w łazience
Już po wejściu na teren Łazienek stadko fotoamatorów. Stadko to dziwne bo tylko jedna sarna (daniel, czy tam...), i kilka obiektywów ukrytych w trawie i wśród drzew.
Z każdym krokiem, po przecinanych rudymi ognikami wiewiórek ścieżkach, licznik porównań zaczyna się kręcić coraz szybciej. KAŻDY mijający mnie mężczyzna zestawia moje 55mm (obiektywu...) ze swoją przedłużającą protezą męskości. A jest co porównywać. Po krótkiej obserwacji stwierdzam, że to głównie lekarze dermatolodzy, pracownicy naukowi badający złożone stuktury atomów, i astronomowie... bo kaliber lunet przyniesionych do parku poraża. A! Kilku z nich to ewidentnie weterynarze; z takimi obiektywami musieli z pewnością stwierdzić zapalenie spojówki, zarobaczenie, i niedrożność jelita grubego sarny.
Kilka luźnych obserwacji:
- karpie coraz grubsze, są w stanie już połknąć jednorazowo pół "rogalobułki"
- dzieci uparcie próbują dogonić pawia (nie wiedzą jeszcze, że kiedy wejdą w burzliwy okres dojrzewania - role się odmienią)
19.04.2008
Nowe kopyta
Pierwsze "tap, tap" na wykładzinie w kuchni zakończyło się myciem podłogi. Nowe blachy zabarwiły pcv na czarno.
Dziś pierwsza próba. Po dwóch godzinach wiem jak czuły się geishe z połamanymi stopami oraz pięcioletnie dziewczynki po pierwszych lekcjach baletu w pointach. Palce bolą, kostki lekko opuchnięte. Myślę, że to kwestia tygodnia, dwóch kiedy buty zaczną "zrastać" się ze stopami.
Brzmią doskonale. Blachy firmy Sansha brzmią przy nich dość pusto, sucho.
Ciekawostka: stawiając stopę, wyraźnie słyszalne są trzy uderzenia. Wynika to z długości blachy na obcasie, która jest dłuższa od Sanshy prawie o centymetr.
Gładka skóra obicia, skórzana podeszwa oraz obcas. Gumowe wzmocnienia podeszwy zamiast tekturowych wyklejanek Sanshy. I do tego miła niespodzianka - "Made in Brasil". "Made in China" brzmi już jak globalna marka, a jednak można inaczej.
Tradition.
Salvatore Capezio, w wieku siedemnastu lat, otworzył w 1887 roku swój sklep na Broadwayu (rok po odsłonięciu Statuy Wolności). A napis nad drzwiami głosił "The Theatrical & Historical Shoemaker".
Tradition... to był bardzo dobry wybór.
17.04.2008
29.03.2008
Podróże kształcą
Pasażer 2: No pewnie. To ten, no... japończyk, ...chińczyk, ...no - kitajec!
P1: Nie powiedziałbyś, że kitajec gdybyś go poznał. Nawet nie wiesz kiedy były jego filmy.
P2: Pamiętam. No, ale skoro wiesz lepiej to mi powiedz.
P1: Tysiąc... ... ... dziewieńset... ... ... dziewieńdziesiąty drugi. Byłem wtedy w jednostce, w Słupsku. Była tam taka knajpa dla koni. Wchodzisz, a tam konie, i siano możesz wyciągnąć... Patrze, a przy stoliku siedzi Brus Li.
W tym momencie albo wjechaliśmy w tunel albo łzy zaburzyły mi percepcje. Płakałem ja. Płakali współpasażerowie. Niestety, kosztowało mnie to wiedzę.
Co też robił Bruce Lee w 1992, w knajpie dla koni, w Słupsku?
16.03.2008
Byłem Jedi
Wszystko dzięki MacSaber i 'Sudden Motion Sensor' w MB Pro.
Bajka. A wygląda to tak.
13.03.2008
Przypowieść o sukach
wybrały więc Wyżła, za radą teriera
Jak łapać zające, uczył je skwapliwie
Jak trop świeży wybrać, nauczał cierpliwie
Lecz suki miast w trawę patrzyły mu oczy
Nad tropem się schylił - zaczęły się moczyć
Gdy lekcje mijały - w skrytości wzdychały:
"Ach... zerżnij mnie, zerżnij mnie, Wyżle Wspaniały"
Wysłano raz Wyżła na dalekie łowy
w zastępstwie się zjawił lis skromnej budowy
Grzbiet mniej wyniosły, choć piekną ma kitę
Nie umie też szczekać, włada za to sprytem
"Nie chcemy tu lisa, chcę Wyżła nauki"
Odeszły skowycząc: "Niech uczy borsuki!"
Lis chwilę odczekał i pobiegł na skróty
"Zgotuję im lekcję, na miarę Boruty"
Przestawił drogowskaz, pod liśćmi skrył szlaki
I zamiast do domu, wysłał suki w krzaki
A tam już czekała wesoła kompania
Jeż, śliska jaszczurka i pijana łania
Szczegółów tej sceny poznać nie możecie
Bo to jest przypowieść... o niskim budżecie
Nie mogę wam jednak odmówić morału
Niech nikt nie zarzuci pisania banałów
By proces nauki nie był bezcelowy
Do oceny wiedzy używaj nie cipki, lecz głowy.
6.03.2008
Czwarta próba, pierwsza ocena
Anka zabrała wszystkie płyty, wykorzystywane podczas treningów, do Gdyni. Włączyłem więc szybko do stepowej kompilacji 'Olatunji! Drums of Passion' - strzał w dziesiątkę. Nowe rytmy. Nowe pomysły układów. Tylko kondycja nie nadąża za własnymi oczekiwaniami.
Próby obrotów przynoszą rezultaty. Zanika efekt "drugiej półlitrówki w krwiobiegu".
Pod koniec próby jegomość ze złamaną kończyną górną, przepraszając, przemknął across the dance floor. Po kolejnych piętnastu minutach odbył podróż nazad. Uznając, że sam uśmiech to nietakt, rzucił w moją stronę: "Coraz lepiej". Jak zawsze w takich momentach - przestało być lepiej.
Skończyłem pół godziny wcześniej, i słodko zresetowany udałem się w stronę domu.
Iron Man
http://movies.yahoo.com/feature/justthefacts_ironman.html
(Theatrical Trailer na dole strony)
Ups, chyba popuściłem.
1.03.2008
26.02.2008
Tańcz, tańcz pinokio
Dwie godziny narcystycznego, a zarazem krytycznego "sam na sam" ze ścianą luster.
Na początek mała, samowolna rozgrzewka. W przewodach wentylacyjnych (takich samych jakie przeczołgują zdenerwowani bohaterowie filmów akcji) ostatni krzyk punk-folk-kontestacji młodych gardeł. Skutecznie zagłuszam, z pomocą Nieśmiertelnej Królowej.
It also left a man's decapitated
body lying on the floor,
next to his own severed head -
a head which at this time has no name...
I know his name
Here I am, I'm the master of your destiny...
Coraz cieplej, obraz zaczyna się rozmywać; pot czy obłęd?
Techno z czeluści, improwizacja. Nogi zaczynają odmawiać posłuszeństwa. Po godzinie chcę wracać. Żałuję drugiej godziny - zmniejszam tempo. Próba wyciśnięcia choć kropli oryginalności. Świeżo zakupiona wykładzina PCV zaczyna przypominać pierwsze nieokiełznane pociągnięcia kredką dziecka lub manifest szaleńca; kreski stawiają podeszwy. Brakuje oddechu. N.I.B. - na pożegnanie. Ostatni zastrzyk pożyczonej adrenaliny, Evil Woman. Niech mnie ktoś zaniesie do domu...
16.02.2008
Wirtualna telewizja
8.02.2008
Mr. Black
[...]
Joe: I tried that once, it don't work. You get four guys fighting over who's gonna be Mr. Black.
— Quentin Tarantino, Reservoir Dogs
7.02.2008
Rezurekcja
Słuchając Russian Chant For Vespers wierzę w ich zaangażowanie w wiarę, radość przeżywania.
Choć nie ukrywam, że może budzić pewną konsternację obserwowanie człowieka, który zasłuchany w pieśni o zmartwychwstaniu czeka... na "Wściekłe psy" Quentina Tarantino.
Nauczyciel
Czas rozłożyć skrzydła. Podnieść głowę.
Czy będę mógł zrealizować marzenie ostatnich miesięcy?
Pozytywna odpowiedź oznacza zwiększone napięcie tygodniowego grafika zajęć.
Oddam wiele za tę szansę.
Sala do samodzielnych prób stepowania. Dodatkowo - prowadzenie warsztatów dla zainteresowanych tą formą ekspresji / tańca.
Czekam.
4.02.2008
Show must go on
W tym tempie zapełniania konta będę musiał się przerzucić na jego płatną wersję ;-)
3.02.2008
I can
Nawrotnik
Originally uploaded by marcin.wisnios
It's mine... my presious... Canon 20D... Now, I can.
Zapraszam do obejrzenia jeszcze ciepłej galerii Nawrotnika... i przepraszam, że przez najbliższe dni będę wyjątkowo monotematyczny, ale ten aparat... jest boski! Tylko chłopcy, którzy dostali dziś swoją pierwszą kolejkę elektryczną wiedzą o czym mówię... i ci, którzy widzieli mnie, jak z wypiekami na twarzy rozpalam migawkę do czerwoności.
Dla zainteresowanych - wrzuciłem również pięć nowych zdjęć do setu Królika (flickr).
30.01.2008
Królik, śmierć i konkurs ujeżdżenia
Rabbit...
Originally uploaded by marcin.wisnios
Zapraszam do galerii zdjęć z ostatniego spektaklu Grupy KONCENTRAT.
W sobotę i niedzielę (2-3.02, godz. 19:00) można będzie obejrzeć spektakl w warszawskim Studiu Berlin. Pokaz towarzyszący - "Nawrotnik". Szczegóły jak zawsze na koncentrat.com.
22.01.2008
Taxówkarza opowieść zebrana
Taxi-driver: To tu są budynki mieszkalne?
Mua: Nie - serwerownie, komputery...
T: Ooo, to widzę, że ze specjalistą jadę! Ja potrafię włanczać.
(Jakże naiwnym byłym wierząc, że to szczyt umiejętności kierowcy.)
T: Ten Internet to mnie wciąga tak falowo. Najpierw było to Allegro. Siedziałem i kupowałem wszystko - takie duperele, drobiazgi... A ta pizda to se torebek nakupowała.
I mówi - "Po chuj mi tyle torebek". [...]
T: Teraz tę naszą-klasę magluję. Ledwno rano oczy przetrę i już tam sprawdzam czy ktoś się nie znalazł. Ostatnio znalazłem koleżankę z podstawówki... w siódmej klasie ze szkoły ją przeze mnie wyrzucili. Złapali nas w kiblu jak ją dymałem. Ją wyrzucili, a mi nic nie zrobili, nawet matki nie wezwali... Daleko mieszka, szkoda... spotkalibyśmy się, powspominali... [...]
T: A tu mój ojciec mieszkał z kochanką. Umarła od wódki... on też umarł od wódki.
[...]
M: Na rachunek poproszę.
T: Dobrze, że oddają...
20.01.2008
Polish psycho
Nie jestem w stanie zachować spokoju kiedy gałęzie wykręcają się wbrew mojej woli.
Nie jestem w stanie opanować zdenerwowania kiedy tysięczna igła wygrywa z dywanem w konkursie stopnia pokrycia podłogowego.
Nie potrafię powstrzymać toksyczności języka kiedy trup jodły walczy z okrywającym je materiałem fioletowego prześcieradła.
Nie mógłbym zostać zabójcą, który musi po sobie posprzątać. Na jedną ofiarę przypadałoby dziesięć innych:
- kobieta w pralni, która zbyt mocno wykrochmaliła koszulę denata
- operator koparki, którego wynikiem pracy są teraz zalepione buty ofiary i pół mieszkania
- kioskarz, który wydał dwie garści drobnych, rozsypujących się przy próbie przeniesienia ciała
- producent szamponu, któremu nie udało się wygrać z przetłuszczonymi włosami, za które ciągnę martwy korpus w stronę przedpokoju
- ekspedientka, która powołując się na reklamę szampon ten sprzedała
- babcia, która zmęczona niedzielną mszą biegiem pokonała odcinek specjalny do windy... znoszę materiałowy kokon z trupem idąc klatką schodową
- anorektyczna blond paniusia, której pies ośmielił się wciągnąć wątpliwą woń zawiniątka
- pies... niech się za mną nie włóczy i w swetrze nie biega
- gospodyni, która chcąć rzucić przekleństwo na widok zaplamionych schodów, w pół słowa - "Kur.." - padła
- doręczyciel paczki... dla równego rachunku... bo za długo jechał.
Idę przytulić jedyne lekarstwo, które z nieśmiałym uśmiechem patrzy na mnie dużymi, brązowymi oczami i zawija się miękkiem ogonkiem małego palca dookoła mojego palca.
Gdyby nie ona... z mniejszą śmiałością patrzylibyście w moje oczy.
Przed wyniesieniem choinki proszę zapoznać się z ulotką środków uspokajających lub skontaktować się z najbliższą farmaceutką.
2.01.2008
Żona pyta męża
M: Kataklizm, kataklizm!
Ż: Co się znowu stało?
M: Wiesz ile jest stopni na dworze? Minus jedenaście!
Ż: Łeee... jak byliśmy mali - to były mrozy...
M: Pewnie... jak byłaś mała to przy minus jedenastu stopniach dzieci w podkoszulkach biegały się z fokami bawić.
Ż: Pamiętam jak szkołe zamknęli, przy minus trzydziestu...
M: Na letnie wakacje - takie były mrozy.