13.11.2010

Polonistka

Z rosnącym niepokojem obserwuję reakcje córki na kołysanki.
O ile zamiłowanie do psiego bohatera, przekute na zmianę tekstu, jest więcej niż tolerowane:

Już miesiąc zaszedł, psy się uśpiły
I coś tam skamle pod borem
Pewnie mnie czeka jakiś psiak miły
Z powykręcanym ogonem

o tyle kara za nieznajomość tekstu karana jest surową krytyką stylistycznej formy:

A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój,
Nagle ptaki budzą się...

Mia: siebie, siebie!

Wszelkie nieudolne próby improwizacji nie pozostają również bez echa.

Kosi, kosi łapci, pojedziem do babci
A od babci do dziadka gdzie łasica furiatka

Kosi, kosi łapci, pojedziem do babci
A od babci do cioci gdzie dżdżownica co psoci

Kosi, kosi łapci, pojedziem do babci
A od babci do taty gdzie jest chomik pyzaty

Kosi, kosi łapci, pojedziem do babci
A od babci do wujka gdzie jest dzik.....yyy...

Mia: Nie ma rymu!