29.10.2007

Bajkopisarka

Ż: Mogłabym pisać bajki... na przykład o scurkach, sikorkach...
M: To spróbuj.
Ż: Bajka o tym jak scur krzyczy na scurkę.
M: No... to dzieci z pewnością zabijałyby się o takie bajki.
Ż: To nie dla dzieci. To dla Sądu.
M: Może więc coś o sikorkach?
Ż: Sikorka bardzo zazdrościła kolibrowi, że jest taki chudy. Pewnego dnia spotyka go i mówi: "Chciałabym być taka jak ty - mała, szybko ruszająca skrzydełkami". Na co odpowiada jej koliber: "To nic trudnego, musisz tylko przestać jeść słoninę i dużo ćwiczyć". Sikorka postanowiła pójść za radą kolibra. Koniec.
M: Już koniec?
Ż: Tak, bo to smutna bajka.

17.10.2007

Slow Army

Z cyklu opowieści z wysp.

Hotel, w którym się zatrzymałem, znajduje się niedaleko koszarów i poligonu. W drodze do ośrodka szkoleniowego mijam kilkanaście znaków drogowych informujących o tym fakcie.

Armia brytyjska jest albo bardzo wolna, albo tak pewna swej skuteczności, że nigdzie się nie spieszy. Moje twierdzenie potwierdzają szczególnie dwa znaki.

Slow moving vehicles, z wizerunkiem czołgu. Muszą to być albo wyjątkowo szybko rozpędzające się maszyny, które z lęku przed osiąganymi prędkościami wolą jechać wolno, albo ich załoga została przeszkolona w tym samym ośrodku co imiennicy kolejnego znaku - Slow troops crossing. Fakt, gdzie mają się śpieszyć? Czołgi i tak jeszcze nie dojechały.

16.10.2007

Open Casa

Właśnie znaleźliśmy w hotelu otwartą sieć WiFi. Eh, niepotrzebnie wydałem wczoraj siedem funtów. Jednak coś za coś. Wczoraj siedziałem przy biurku. Teraz, na krzesełku pół metra od drzwi wejściowych, z laptopem na kolanach. Gdyby ktoś wszedł - wyglądam jak człowiek panicznie obawiający się zamknięcia. Człowiek, którego spokój może zburzyć nawet brak drzwi wyjściowych w polu widzenia. Wolność kosztuje... ból pleców.

Będę wielki

... a decyzje moje mądre.

Tak wyglądają prawdziwie dobre szkolenia dla działu wsparcia. Mija drugi dzień. Wciąż nie wiem jak wyglądają aplikacje, które mam supportować. Wciąż nie ukończyłem instalacji podstawowych elementów. Kiedy już prawie to zrobiłem, okazało się że opcja, podana przez prowadzącego jako "niewspierana", i którą oczywiście zastąpiłem zdroworozsądkowo opcją wspieraną, jest WYMAGANA aby ukończyć instalację. Nie rozumiecie - nic nie szkodzi. Czujecie przynajmniej część mojej irytacji. Człowiek błyskawicznie uczy się języka kiedy ktoś go wkurwi. Od razu znajdują się odpowiednie słowa. Prowadzący wzrusza tylko ramionami i z uroczym uśmiechem stwierdza: "Keep trying", "Do you hate it as much as I can?".
Dlatego warto inwestować w siebie. Kiedy już zdobędę wiarę, że potrafię naprawiać coś, co podobno istnieje, czego nigdy nie widziałem, spokój i siła mojego umysłu spowodują, równe buddyjskiemu, zespolenie z naturą kosmicznego chaosu.

Krótki wpis; odzyskuję spokój. Może jednak uśmiechnę się do zalanego łzami prowadzącego. Pocieszę go. Poklepię po ramieniu. "Wstań. Przestań płakać. Nie będę już krzyczał".

Przyznałem się do słabości. Jestem wielki.

15.10.2007

Hail, hail to England

No i doleciałem. Krótkie przemyślenia po locie: tylko dwa państwa osłonięte są warstwą chmur - Polska i Wielka Brytania. Może dlatego tłumy młodzieży ciągną na wyspy? Czują się niepewnie w krajach, w których wysokoszybujące ptaki mogą celnie srać. Dziwni.

Dziwna wyspa. Taksówkarz nie chciał mnie wpuścić do samochodu. Hm, może nie powinienem próbować zająć jego miejsca?
Przez pierwsze pół godziny drogi do hotelu miałem nieustające wrażenie, że kierowca jest wynajętym zabójcą. "Oszalał! Człowieku, wypuść mnie! Jedź prawą stroną! Gdzie ty skręcasz!? Aaaaa...".

Pierwsze pinty piwa. Jakieś takie... bezpłciowe. Nie dziwię się, że importują Tyskie.
Za to pająki mają jakieś tłustsze. I telewizję na żądanie. I podłogę w łazience ogrzewaną... fajnie mają.

Na szkoleniu za to jak w Arce. Polak, Polak, Polak (prowadzimy ewidentnie), Włoch, Chińczyk, Japończyk, Indianin Indus.
Jeżeli to Arka, to znalazłem się tam jako małe futerkowe zwierzę. Zwierzę, które z racji niewielkiej liczby doświadczeń może dłużej pociągnie... nie to że zabawiamy się tu oralnie... wręcz przeciwnie - jeden, w porywach do dwóch, mówi... reszta patrzy. Mi od tego patrzenia czaszka przestała mieścić gałki oczne.

Idąc za ciosem biblijnej nomenklatury, reszta zwierząt widziała dziesiątki, setki plag. Ja, słyszałem kiedyś opowieść o pladze szarańczy... i to chyba nawet nie była plaga, a jedna sztuka szarańczy... i to chyba nawet nie była szarańcza... a mały zielony konik polny. Miło jednak posłuchać innych, którzy z taką mądrością wypowiadają się o tym co lepsze... deszcz ognisty czy rzeki krwią płynące.

c.d.n.