14.11.2006

Dzień z życia oficera

...czyli jak odbyłem przeszkolenie wojskowe w stopniu młodszego chorążego w warszawskiej Cytadeli.

Post Mortem czyli dobrego marznięcia pod okiem Andrzeja Wajdy początki.



Pobudka: 4:45
...a mialo być jak w piosence... godzina piąta, minut trzydzieści, kiedy...
w kolejce czekałem, aby swój mundur pierwszy odebrać, ale ostatni dostałem.

Przydział: Piechota
Oj, piechota - cały dzień w oficerkach za dużych o trzy numery i przyciasnej rogatywce.

Uzbrojenie: Brak
W końcu to niewola. NKWD za to dumna ze swoich karabinów z bagnetami, jak na potańcówce piorunochroniarzy.

Przyjemności: doskonały humor współtowarzyszy niewoli, paczka papierosów w kieszeni i ciepłe skarpety... dziękuję malutka ;-)

Nowe doświadczenia: salutowanie generałowi, dublowanie aktorów aby im tyłki nie zmarzły w chwilach ustawiania światła i kamer na planie... ehh... a kto ci powiedział, Wiśnios że mięso statysty różni się od mięsa armatniego?

Chwila nie-poezji: Zimno, zimno, zimno, sztuczny, sztuczny śnieg. Na śniadanie dwie drożdżówki a na do widzenia talerzyk grochówki.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Chorąży WIśnios! cieszcie się, żołnierzu, że śnieg przynajmniej sztuczny!!!

ale ubaw, he he!