19.12.2006

Z łomem na chińskie trumny

Dzień zapowiadał się spokojny. Nie słoneczny. Nie mroźny. Nijaki taki, ale spokojny. Montaż kilku serwerów na farmie starego MC Donalda. Ot, dzień jak co noc na cmentarzu.
Tylko szpadla nie było. Był łom. Zamiast krzyży - ból krzyża.

I nie gasnąca fascynacja: "człowiek potrafi". A człowiek w Chinach... hmm... ja wiem - cenzura, blokowane portale, zamknięte kafejki, dożywocie za goły tyłek w filmie ukrytym na dysku. Oni chyba po prostu nie lubią komputerów. Czują się osaczeni nową technologią, która na kształt demonów paraliżuje ich samym wyobrażeniem.

Stara prawda - kiedy wszystkie rozwiązania zawiodły, nie znasz odpowiedzi, a życie zmusza cię do podjęcia decyzji - spójrz za siebie. Ktoś już musiał to robić w przeszłości. Ktoś może znalazł rozwiązanie przed tobą. Nie wiedziałem jednak, że Chińczycy są tak dalekowzroczni i oglądając się za siebie wylądują rzutem oka w podaniach ludowych, legendach. Mieli racje - tam o demony najłatwiej. Są demony, są metody ich pokonania.



Serwery przyleciały z Chin w drewnianych trumnach. Zabrakło tylko osikowego kołka wbitego w procesor... ale może znają inne legendy. Może przed zabiciem trumien gwoździami rzucili na nie urok. Fakt - trzy z siedmiu serwerów nie przeżyły zaklęcia.

Brak komentarzy: