22.01.2008

Taxówkarza opowieść zebrana

Nocny wyjazd do pracy. Trzy godziny wrzasku maszyn. Północ. Powrót do domu przez opłakaną deszczem Warszawę.

Taxi-driver: To tu są budynki mieszkalne?
Mua: Nie - serwerownie, komputery...
T: Ooo, to widzę, że ze specjalistą jadę! Ja potrafię włanczać.

(Jakże naiwnym byłym wierząc, że to szczyt umiejętności kierowcy.)

T: Ten Internet to mnie wciąga tak falowo. Najpierw było to Allegro. Siedziałem i kupowałem wszystko - takie duperele, drobiazgi... A ta pizda to se torebek nakupowała.
I mówi - "Po chuj mi tyle torebek". [...]


T: Teraz tę naszą-klasę magluję. Ledwno rano oczy przetrę i już tam sprawdzam czy ktoś się nie znalazł. Ostatnio znalazłem koleżankę z podstawówki... w siódmej klasie ze szkoły ją przeze mnie wyrzucili. Złapali nas w kiblu jak ją dymałem. Ją wyrzucili, a mi nic nie zrobili, nawet matki nie wezwali... Daleko mieszka, szkoda... spotkalibyśmy się, powspominali... [...]

T: A tu mój ojciec mieszkał z kochanką. Umarła od wódki... on też umarł od wódki.

[...]

M: Na rachunek poproszę.
T: Dobrze, że oddają...

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dzięki Marcinie. Kawałek światła, choć przez moment.

Anonimowy pisze...

Życie...

Tak wspaniale zróżnicowane...

B-))))

Anonimowy pisze...

hehe :-) Ja też trafiałem podczas służbowych podróży na podobnych typów, ale powiem Ci, że ten twój to debeściak :>