9.03.2009

Nie jestem taki zły

Zdarzało mi się pisać częściej. Krótkie uszczypliwe uwagi, komentarze, zasłyszane żarty, anegdoty.
Oblekałem jad w kokon słów i zamieszczałem na Blogu-ducha-winnym. Przeszłość.

Dzięki córce mogę być zły naprawdę.

Wcieram w jej delikatną skórę brunatną maść. Z chitynowych pancerzyków chrząszczy. Tych największych. Niezbyt skwapliwie wymieszaną z błoniastymi fragmentami skrzydeł nietoperzy.

Zakładam jej śpiochę, model Dante Nr 9. Wysłaną puchem z owoców dzikiej róży; tym samym, który wrzucany za koszulę, przyprawiał o łzy szczęścia uliczne koleżanki wieku szkolnego.

Śpiewam jej. Ochrypłym głosem wiarusa alkoholika zszywam ciszę z połaci krzyku. Te najsmutniejsze wojenne historie.
O śmierci, niedoli, bólu...

...wtedy zasypia... i słodkim uśmiechem rozpruwa mój tanią czernią podbity płaszcz.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ach gdybyż więcej było TAK złych tatów...