2.12.2007

Są takie noce jak ta. Spite ostatnie tchnienia Jacka D.. Słowa krzyczą. Nie mogę im przeszkodzić.
Nie lubię prowadzić blogomiętnika. "Ducha winny" powstał jednak aby mi służyć. Naprzód.

Ukołysałem słowami żonę do snu... oby był spokojny.

Zakończyłem, na dziś, składanie materiałów reklamowych Koncentratu. Ostatnia pocztówka wygląda jak reklama linii tramwajowych września 1939. Kiedy uświadamiasz sobie taki fakt - lepiej przestać.

Po długiej przerwie podłączyłem wieżę. Wieża - relikt. Teraz - compact audio system.
Wysunięty język nakarmiłem hostią Kultu - "Ostateczny krach systemu korporacji". Znakomite. Nie mogę przestać poznawać swój raj.

Przejrzałem znajome blogi. Marazm i apatia.

Wyjątkiem są notatki tmarca. Pozazdrościłem zdjęcia z wczorajszej próby.
Maja z Thot'em uwiecznili "mój pierwszy raz". Tylko gdzie jest moja kopia?
Bravo pozazdrościłoby takich zdjęć. (Ciekawe czy ciągle prowadzą tę masturbogenną serię?)
Mam nadzieję, że najpóźniej w poniedziałek, będę mógł zaprezentować się publicznie za zestawem Yamahy. Pałeczki - osiem złotych. Satysfakcja niesamowita. Nie wiem czy pozostali członkowie "sieciowej instalacji" mogą podzielić ten entuzjazm, ja bawiłem się wyśmienicie. "Thank you, Yelonky Square Garden".
Od tygodnia słucham muzyki z perspektywy perkusisty. Chapeau bas (czyt. szapo ba).
Z bezpośredniej relacji gitarowego kolektywu wynika, że zapominam o istnieniu talerzy. To chyba kontynuacja kultu rytmu, zaraz za stepowaniem.

Dość tej spowiedzi.

Jestem grzesznikiem i o tym wiem. A okoliczni księża mają szczęście. Skończyła mi się właśnie lidokaina.

Brak komentarzy: