Tchnąłem ducha przez opuszki palców. Powstał, rozejrzał się i splunął. Zrzucił strzępki kodu z ramienia. Stoi. Taki mały Typer Shark ;-) Jak go wykorzystam - nie wiem. Już go jednak pulubiłem.
28.07.2012
Masochista esteta
Nie lubię chodzić do kina. Popcorn. Komórki. Rozmowy. Kopanie w plecy (fotela). Szeleszczące torebki. Wybuchy śmiechu, kiedy do oczu cisną się łzy.
W ciągu tygodnia zaliczyłem dwa premierowe seanse. Bez tytułów, aby nie przyciągać tych, którzy szukają roznosiciela boskiego ognia, oraz latającej w ciemności myszy.
Doznania zostaną wymieszane - sam seans nie określał żadnego z nich bezpośrednio.
Nie zawiodłem się.
Mimo późnopolicyjnej godziny duchów, nastolatki nie chcą kołysać hormonów do snu. Nastolatki wolą walczyć o dominację w pussystadzie. Spazmy radości na widok słynnego aktora. Leoś, Leoś!
Głośniej. Mocniej. Kogo usłyszą tłumy. Na czyj taniec popatrzą. Dlaczego za cenę biletu zawsze dostaję w promocyjnym zestawie tę rewię dojrzewających ciał.
Modlę się cichutko - Nietoperzu, rycerzyku, zainteresuj te dzierlatki. Może wilgotne podniecenie na widok przewiewnej peleryny i twardych uszek zmiękczą ich kręgosłupy niemoralne.
Posłuchał. Pomogło. Zrobiło się cicho. Cicho jak skrzypem zasiał.
Skrzyp, skrzyp. Tuż obok. Po drugiej stronie wąskiego przejścia.
Zabrał je. Zabrał je w skórzaną skórkę obite. Dopasowuje. Patrzy jak leżą.
Zsuwa. Nakłada. Skrzypi. Uwierają. Wyjdzie do toalety. Wróci. Zaskrzypi. Widocznie zalanie moczem nie pomogło. I będzie tak skrzypiał do końca. Ciszej w chwilach napięcia. Głośniej w trakcie intymnej ciszy dialogów.
Zapłaciłem. Na własne życzenie poszedłem. Widocznie lubię to.
12.11.2011
19.09.2011
9.08.2011
Ćma opiekunka
Brązowa. Spokojna.
Zaspane oczy nie rozpoznały konkretnego gatunku.
Spojrzałem na nią raz jeszcze wychodząc do kuchni po kompot.
Zniknęła. Tak samo niezauważalnie jak się pojawiła. Może nawet nie bezgłośnie.
Wykorzystała nasze przesunięcie skupienia.
Kiedy A. wyszła polować na ciasto filo i chałwę, zaprosiłem córkę do poszukiwań.
"Może jest za szafą". "Może schowała się w łazience".
Po chwili wszystkie otwarte przestrzenie odkryły swoją bezćmowość.
"Może cię podsadzę" - zaproponowałem małej. "Gotowa?" - "Gotowa".
Sprawdziliśmy wszystkie szafki - kuchenne, łazienkowe.
Poddaliśmy badaniu nawet tablicę bezpieczników.
Wszędzie to samo. "Jest tam ćma?" - "Nie ma".
"A co jest?" - "Brudno".
Tak wymyśliłem Opiekunkę.
Myślę, że pojawia się kiedy zamykasz oczy. Siada na ścianie.
Pilnuje spokoju. Uspokaja krzyki. Tłumi stukania.
Nie pozwala złym bohaterom bajek przekraczać progu twojego pokoju.
Znika wraz z pierwszymi promieniami słońca, kiedy przecierając oczy wołasz - "Kompon".
Teraz co kilka minut krzyczysz - "Ćma. Tato, leci ćma. Zobacz jaka wielka ćma tu usiadła".
I nie pozwalasz mi skończyć pisać - "Szukamy teraz na stole. Szukamy na komputerze``cghccghgh uccucugh gc gcgccyg gc ygcgcyucgyucygucgyugyccgycgycgycgycgyc gyc ygc yc g yc gy".
2.04.2011
8.03.2011
Kim jesteś
"A mama? Kim jest?" Mama jest choreografem. "A Mia?"
Mia będzie kim tylko zechce. A kim chciałabyś być?
"Wężem."
26.02.2011
The first years of piracy

_MG_8070
Originally uploaded by marcin.wisnios
Bo trzeba dać dziecku dobre wzorce ;-)
Łódka została wyrzeźbiona już w sierpniu 2010, podczas pobytu nad morzem. Na takielunek przyszło jej zaczekać pół roku. Pół roku burzliwych kąpieli, gdzie gromowładna córa zarzucała ojcu brak obiecanego masztu.
Dzisiejszy poranek spędziłem w kuchennej stoczni.
Bilans - palec przekłuty drutem z trójzębu Trytona, pierwszy żagiel stopiony w płomieniach świecy Posejdona, a Mia... bardziej zainteresowana galerią trupich czach i uśmiechniętych Rogerów na laptopie taty, niż paradoksem czarnej bandery i słonecznego żagla.
Składniki:
- 1 reklamówka typu SkoczPoChleb
- 4 zszywki zszywane "ręcznie" śrubokrętem
- 4 żyłki kabla energetycznie wielożyłowego
- Trupioczarny marker
- Piracka taśma izolacyjna
- 1 zszywka "blokująca"
Receptura: Dwie porcje urwy pospolitej wymieszać dokładnie z jedną częścią bólu, dokładnie roztartego w dłoniach.
Efekt - po pierwszym wodowaniu jednostki w pełnej gali, córka chce "pilnie" opuścić wannę.
Chyba więc wyszło dobrze.
Somalio, konkurencja znad Wisły (no i oczywiście Kamiennej) jest gotowa do abordażu!
5.01.2011
Doll dildo

OK, zasugerowałem Was tytułem. Zamknijcie więc oczy. Nabierzcie w płuca powietrza, a wydychając je cicho westchnijcie.
Nie, nie "jęknijcie", bo znów zmanierujecie spojrzenie.
Wdech, wydech, spojrzenie. U mnie wciąż to samo - ta grecka rzeźba główki...
Eh, czas rozpocząc intensywną terapię.
Przyjacielu, pomóż :)
4.01.2011
Kanonierka utracona
Mia: To będzie moje.
Tata: Co będzie twoje?
Mia: Kanonielka.
Tata: Kanonierka? A tak! Tata obiecał, że ją dostaniesz. Lalka będzie mogła nią latać...
Mia: Za mała...
Tata: Lalka za mała?
Mia: Kanonielka za mała. Zwierzęta będę wozić.
Tata: Rzeczywiście, Jeleń i Bambi mogą nią latać.
Mia: Tata też dostanie kanonielke?
Tata: Jak będzie grzeczny...
13.11.2010
Polonistka
O ile zamiłowanie do psiego bohatera, przekute na zmianę tekstu, jest więcej niż tolerowane:
Już miesiąc zaszedł, psy się uśpiły
I coś tam skamle pod borem
Pewnie mnie czeka jakiś psiak miły
Z powykręcanym ogonem
o tyle kara za nieznajomość tekstu karana jest surową krytyką stylistycznej formy:
A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój,
Nagle ptaki budzą się...
Mia: siebie, siebie!
Wszelkie nieudolne próby improwizacji nie pozostają również bez echa.
Kosi, kosi łapci, pojedziem do babci
A od babci do dziadka gdzie łasica furiatka
Kosi, kosi łapci, pojedziem do babci
A od babci do cioci gdzie dżdżownica co psoci
Kosi, kosi łapci, pojedziem do babci
A od babci do taty gdzie jest chomik pyzaty
Kosi, kosi łapci, pojedziem do babci
A od babci do wujka gdzie jest dzik.....yyy...
Mia: Nie ma rymu!
26.10.2010
Adnotacja
I znów sugestie autorskich zmian w "kołysankach".
Najpierw jednak przywołanie do porządku ojca, aby zbyt nie odbiegał w improwizacji interpretacyjnej od oryginału.
Tata: Soniu Miu, Soniu Miu, pora spać, pora spać, wszystkie dzwony biją...
Mia: Panie Janie, Panie Janie...
Po chwili jednak przewidywalność zaczyna nużyć.
Tata: Stary niedźwiedź mocno śpi, stary...
Mia: Tata, stary tata...
Tata: Stary tata mocno śpi...
Zaakceptowanie manipulacji może jednak prowadzić do poważnych reperkusji moralnych.
Tata: [...] Stary tata mocno śpi. My się go boimy, cichutko chodzimy, jak się zbudzi to nas... lalala...
19.10.2010
Autorytet upada po raz pierwszy
Sto pięćdziesiąt mililitrominut wiary w to, że zaśnie.
Mia: Tato, tato tato, tulituli. Tato, tato, duży tato...
(Czas ponosić. Pośpiewać.)
Tata: Co dziś pośpiewamy?
Mia: Aaa
Tata: Aaa, aaa, były sobie kotki dwa... Aaa, aaa, szaro-bure, szaro-bure obydwa.
Mia: Janie, Janie.
Tata: (wersja autorska) Panie Janie, Panie Janie, pora spać, pora spać...
Mia: Soniu Miu!
Tata: Soniu Miu, Soniu Miu, pora spać, pora spać. Wszystkie dzwony biją, wszystkie dzwony biją. Bim, bam, bom. Bim, bam, bom.
Mia: Aaa.
Tata: Aaa, Aaa. Były sobie kotki dwa. [...] Ach śpij kochanie, jeśli gwiazdkę z nieba chcesz - dostaniesz. Czego pragniesz daj mi znać...
Mia: Daj Miu, daj Miu.
Tata: Czego pragniesz daj Miu znać, ja Ci wszystko...
Mia: Janie, Janie!
Tata: Panie Janie, Panie...
Mia: Mała Miu, mała Miu...
Tata: Mała Miu, mała Miu, pora spać...
Mia: Aaa!
Tata: Aaa... Aaa...
Mia: Daj Miu!
Tata: Czego pragniesz daj mi znać...
Mia: Daj Miu!!
Tata: Czego pragniesz daj Miu znać, ja Ci...
Mia: Psie kupy.
Tata: ...
Mia: Psie kupy, psie kupy.
Tata: :)
Mia: Psie kupy, psie kupy. Siku, psie kupy.
Tata: :D
Mia: Psie kupy, psie kupy, psie kupy...
Tata: Mia, gdzie te psie kupy?
Mia: Tu. Tu psie kupy. Tam psie kupy.
Tata: LOL
Bum! Upada po raz pierwszy...
6.10.2010
Muminków historie nieznane
Tańczy... "jak Mia!". Śpiewa... "jak Mia". Upadł... "jak Mia".
Często jednak zauważa zgodność z inną, niż własna, tożsamością.
Kąpiel. Mia łowi rozmoczone meduzy wacików kosmetycznych.
Tata: Ale je gonisz...
Mia: Jak Łyjek!
Tata: Jak Ryjek?
Mia: Tak.
Tata: A kogo tak gonił Ryjek?
Mia: Babe.
No questions.
23.09.2010
I love mother
Owszem, mógłbym konkurencyjnie. Ta sama histora tylko ryby dwa razy większe.
Jakoś tak tylko śmiałości brak. O sobie pisać łatwiej.
Więc i dziś (jeszcze) nie będzie bezpośrednio o małej. Pośrednio. O innych "małych".
Nasza córa uczęszcza na zajęcia klubowe. Bez cygar i koniaku. Za to z pełnym koszem chrupków i pomysłów na dobrą zabawe.
Ojcowie w klubie bywają rzadko. Una sztuka na tabula raza testosterone.
Dzisiaj dzięki dogodnej godzinie zajęć udało mi się partycypować.
Nie o zajęciach ja tu wszakże.
Po zajęciach dzieci udają się do podpiwniczenia, bogato inkrustowanej szmacianymi zwierzętami pieczary,
przesyconej zapachem skrobi kukurydzianej, gorącej herbaty i pełnych pieluszek.
Ot, chillout po godzinie zajęć.
Kolejne tandemy matek-córek i matek-synów, względnie niań-wychowanek i niań-wychowanków
przybijają do tej przystani. Uczestniczą w gwarze ploteczek. Wemieniają ohy i ahy. Snobują.
Henio od urodzenia mówił "Chce szynke". Renatka już w chwili odejścia wód płodowych wiedziała, że siusiu to tylko do nocnika.
Zbyszka zapisano na zajęcia z suahilli, kiedy tylko okazało się, że hiszpański, niemiecki, angielski i rosyjski nie kolidują.
A Gienia to ostatnio nawet jeża zjadła. Nawet kopytek nie wypluła.
Tu pojawiła się dziś ona.
Mała. Roześmiana. Blond-kręcona. Z wielkimi oczami.
I nic więcej nie trzebaby dodać bo to urokliwe takie.
Matka jednak dodała.
Półtora roczna dziewczynka oślepiła mnie krystalicznie załamanym światłem kolczyków.
Nie będę moralizował. No może troszeczke.
Nie narzuciłem dziecku wiary. Nie mam również zamiaru ingerować w jego ciało bez jego zgody.
Wiem, że to dziewczynka. Znam jednak wiele takich, których uroda nie potrzebuje akcentu metalowych sztyftów i kółek.
Skoro jednak, droga matko, zaczęłaś już - miej odwage i fantazje posunąć się dalej.
Na drugie urodziny - przekłute sutki. Na trzecie - łechtaczka.
A z okazji ukończenia żłobka - tatuaż - od pośladków po nasadę czaszki - "Kocham matkę".
A echo odpowiedziało z przyzwyczajenia - mać, mać, mać.
22.09.2010
trep-a-nacja
Pani kadrowa Krysia (imiona i funkcje zostały zmienione, prawdziwe dane nie są znane nawet redkacji), podgrzewając farelką żyletkową przyniesiony z domu kompot, zapruszyła ogień. Powodując, najprawdopodobniej, zniszczenie wszelkich możliwych informacji o swoim pracowniku - Marcinie. W wyniku tego, jakże niefortunnego zdażenia wysyłam nieustannie kolejne papiurki - świadectwa mojej historii wojenno-naukowo-robotniczej.
Kolejny etap - wojna. A raczej jej niebyt. A dokładniej moja (nie)mobilizacja na jej wypadek.
Spojrzałem w książeczke. Wojskową. Wojenną swoją historię.
Szeregowy. Znaczy się inteligent. Pierwszorzędowomięsna zapora przed ostrzałem wroga. Ochronka dla wysokich rangą cwaniaczków, co to do szkoły wiecznie mieli nie po drodze.
Odroczony nauką. Znaczy się chory jakiś. Na pewno nie zdrowy.
A zarazem rzepa kategoryczna, w kategorii pierwszej - A.
Nie przyjęty na ewidencję. Nie skreślony.
Trep, który nie istniał - chciałoby się powiedzieć śladem Jeana Van Hamme'a.
Rozkazem przeniesiony do rezerwy.
Widocznie dobrowolnie nie chciał.
16.08.2010
Burzy synu

_MG_4801
Originally uploaded by marcin.wisnios
Na pamiątkę dnia z temperaturą 33C, kiedy to jedna z nielicznych, tegorocznych burz raczyła przejść przed obiektywem.
Zdjęcie, jak zwykle, wykonane z "perspektywy kuchareczki". Może uda się nawet wprowadzić ten termin do kanonu (a nawet canonu) światowej fotografii - zaraz za "perspektywą żaby", tuż przed perspektywą "lotu żaby".
8.08.2010
13.06.2010
Kontynent z tatuażem
Rengloda staje się renklodą. Winogron winogronami. Ostatnie bastiony Podgłaszania chwieją się w posadach.
Ale, że nie można już ufać nawet pamięci literackiej.
Jak możesz zabierać mi, żono, wspomnienia tym jednym zdaniem:
"Ryby siną barwą kłute".
Całe życie, całe moje życie pamiętałem Azję.
Że pal, że dziewka, że "dwie ryby na piersiach ma prute".
6.06.2010
Otwarcie sezonu

_MG_1301
Originally uploaded by marcin.wisnios
Po dwóch latach polowania w końcu zadowolenie z dziennego zdjęcia burzy. Naświetlanie jednosekundowe. Niestety - widok przez szybę.
Czyste lenistwo powstrzymało mnie również przed czyszczeniem szmero-smechów spowodowanych zanieczyszczeniami matrycy... może właśnie z powodu braku pełnej ostrości spojrzenia.