7.11.2007

30 minut

Warszawa da się zapchać. To mój nowy rekord. Jeden przystanek autobusowy. Wola-Ratusz do kina Femina. Trzydzieści minut z zegarkiem w ręku. Można zjeść, zdrzemnąć się, obejrzeć kreskówkę, pójść na spacer, wyznać grzechy (nie polecam, kierowca może być surowy i zabraknie czasu na pokutę), przeczytać gazetę, uprawiać seks, złożyć małą formę origami, wziąć kąpiel, nawrócić się (łatwowiercy nawet dwa razy), odbyć ciekawą dyskusję, poznać interesującego człowieka, rozciągnąć się, potańczyć, przejechać całą trasę metra, kupić kurę, oskubać kurę, zagotować wodę, posolić wodę, zmarnować sobie życie... Niestety. Czas na losowanie. W puli jest tylko jedna kula, z numerem 30. Musisz zagrać.

Przegrałem trzydzieści minut wolności.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

kup sobie rower!
albo lepiej, hulajnogę!

a wtedy to już HULAJ DUSZA!!!!

:-D

Marcin Wiśnios pisze...

W taką pogodę? To już chyba lepiej ślizgacz ;-)

Magdalena pisze...

"A planety szaleja, szaleja, szaleja
I smieja sie, smieja sie, smieja..."