18.11.2007

Tap Ducks

Zaczne od cytatu z żony. "Tak to bywa z zastępczymi składami na blok wschodni". Niestety, przez duże Ni.
To nie są ci Tap Dogs, których widziałem na video. To nie są te wygłodniałe od tańca psy, które prowadzi Dein Perry.
Może wszystkie potrafiły warczeć, gryźć... może dwa z nich. Doskonale opanowali natomiast olewanie. W dosłownym tego słowa znaczeniu. Tak, siódmy rząd był lepszym wyborem. Ludzi, w pierwszych rzędach, od całkowitego zalania uratowały kokony z folii. Niektóre panie wyglądały na zadowolone. Ja, straciłem kilkaset złotych za pokaz wytrysków... testosteronu.

Czy naprawdę istniejemy w świadomości innych nacji jako naród przygłuchy, niedowidzący i pozbawiony gustu?

Główną lekcją jaką zaliczyła owa brygada, była lekcja Stamp & Stomp. Opanowali ją do perfekcji. Kto głośniej uderzy - wygra bilet powrotny do Australi.

Idąc tam myślałem, że po wyjściu z sali kongresowej rozpłaczę się i powiem do żony: "Sprzedaj moje buty do stepu, to nie ma sensu". Nie stało się tak.
Dzieci były szczęśliwe. Panie pod pięćdziesiątkę piszczały, widząć wdzięczącego sie Chipa na emeryturze. Bardzo mi przykro, że jest mi daleko do szczęścia, o pisku nie wspominając.

Dobrze, że są jeszcze tancerze, których nigdy nie doścignę.

...bo lepiej jest gonić pięknego króliczka, niż złapać cerowanego zająca.

Brak komentarzy: